W nauce pojawiają się różne formy nieprawidłowej atrybucji autorstwa – czy to jako ghostwriting, oznaczający ukrycie wkładu faktycznego autora, czy jako manipulowanie wykazem współautorów (fabrykowanie nazwisk, guest authorship, gift authorship, honorary authorship), czy wreszcie traktowanie współautorstwa jako transakcji handlowej – poprzez sprzedaż miejsc na liście współautorów lub kupowanie określonej pozycji współautorstwa w gotowych do opublikowania artykułach (na przykład w zamian za uiszczenie opłaty za publikację, czyli APC).
Choć każde w wyżej wymienionych zagadnień zasługuje na oddzielny artykuł, to skupimy się tylko na nierzetelności w kwestii współautorstwa – czyli ostatniej z wymienionych nieprawidłowości – a konkretnie na traktowaniu go jako waluty. Kupowanie współautorstwa w gotowych publikacjach, choć może dotyczyć autorów na całym świecie, wydaje się szczególnie popularne w krajach azjatyckich: Chinach, Pakistanie czy Rosji.
Oszukiwanie na autorstwie
Wyróżnia się wiele nieuczciwych działań badaczy w kwestii autorstwa publikacji:
- ukrywanie cudzego wkładu w pracę (np. autorzy „widma”),
- dopisywanie – z różnych powodów – naukowców, którzy nie są współautorami (autorstwo gościnne, honorowe, w prezencie, z uwagi na pokrewieństwo itp.),
- dopisywanie wymyślonych współautorów,
- popełnianie plagiatu przez współautorów,
- uprzedzenia ze względu na płeć,
- kupowanie współautorstwa w gotowych publikacjach (authoship trade),
- fałszywe recenzje (fake peer-review).
Niestety są to zjawiska obecne w nauce od dawna, choć wydaje się, że w ostatnich latach pojawiają się znacznie częściej. Wynika to z coraz silniejszej presji na publikowanie w połączeniu z nieustannie rosnącą liczbą czasopism naukowych. W konsekwencji jakość publikacji jest coraz niższa, do czego przyczynia się również kryzys recenzji naukowej, słabej, nierzetelnej lub po prostu nieobecnej (drapieżne czasopisma).
Wydawałoby się, że to, kto jest autorem czy współautorem tekstu naukowego, nie powinno budzić kontrowersji. Rzeczywistość okazuje się bardziej skomplikowania – i nie o końca etyczna. Zresztą zawsze taka była, ale ostatnie lata dostarczają coraz więcej przykładów na to, jak często i jak łatwo manipulować listą nazwisk – czy to w celu ukrycia cudzego wkładu, czy wprost przeciwnie - przypisania współautorstwa osobom, które faktycznie nic nie wniosły do tekstu. Tymczasem osiągniecia naukowe powinny przypaść temu, komu uznanie faktycznie się należy.
Kim jest autor i współautor?
Według rekomendacji Międzynarodowego Komitetu Wydawców Czasopism Medycznych (International Committee of Medical Journal Editors, ICMJE)[i] za autora pracy może być uznana osoba, która[ii]:
- wniosła znaczący wkład w koncepcję lub projekt pracy, ewentualnie pozyskała, przeanalizowała lub zinterpretowała dane wykorzystane w pracy;
- wykonała wstępny szkic artykułu lub przeprowadziła jego krytyczną ocenę pod kątem merytorycznym;
- zatwierdziła ostateczną wersję do publikacji;
- wzięła odpowiedzialność za wszystkie aspekty pracy, zapewniając, że zbadane oraz wyjaśnione zostały wszelkie kwestie związane ze starannością i integralnością każdej części pracy.
Rola poszczególnych współautorów oraz ich udział w pisaniu pracy powinny być jasno określone już na wczesnym etapie prowadzenia badań, aby w późniejszym okresie nie pojawiły się spory i nieporozumienia, które mogłyby opóźnić lub uniemożliwić publikację. Informacji o wkładzie poszczególnych osób w powstanie artykułu (np. kto jest twórcą hipotezy badawczej, pomysłodawcą badań, kto wykonał specyficzne badania, kto zanalizował wyniki, kto przygotował manuskrypt artykułu) powinien udzielić autor wiodący, który funkcjonuje najczęściej jako autor korespondencyjny (osoba, która będzie odpowiadała na ewentualne pytania, udzielała dodatkowych informacji oraz która przyjmie ogólną odpowiedzialność za publikację).
Kto nie jest współautorem?
Wszystkie osoby, które wniosły wkład w powstanie artykułu, ale nie można ich uznać za autorów, powinny zostać wymienione w dziale „Podziękowania” (Acknowledgments). Mogą to być osoby, które pomagały w uzyskaniu funduszy, zbieraniu danych, pełniły ogólny nadzór nad zespołem badawczym lub pomagały w kwestiach administracyjnych, sporządzaniu pracy, przeprowadzeniu obliczeń statystycznych, edycji tekstu, edycji językowej czy sprawdzeniu poprawności językowej.
Co więcej, jeśli któryś z autorów związany jest z instytucją lub firmą sponsorującą/finansującą, powinno to zostać opisane na końcu pracy w sekcjach „Konflikt interesów” (Conflict of interest) lub „Źródło finansowania” (Funding/Support and role of the sponsor).
Tyle w teorii, jak powinno wyglądać ustalenie autorstwa prac naukowych – jednak w środowisku naukowym funkcjonuje też wiele form tzw. nieprawidłowej atrybucji autorstwa, do których należy fabrykowanie współautorów, ghostwriting, autorstwo gościnne, honorowe czy w prezencie. Są to przykłady nieetycznego zachowania w stosunku do współpracowników, podwładnych, przełożonych oraz instytucji, które nie tylko podkopują zaufanie do pracowników nauki, ale też narażają instytucje na straty finansowe lub mogą prowadzić do kradzieży intelektualnej.
Sieci naukowców i fabryki artykułów - współautorstwo jako waluta
Współczesna nauka jest nie tylko multidyscyplinarna, ale opiera się też na międzynarodowej współpracy. Stąd nie dziwią listy współautorów liczące dziesiątki nazwisk oraz liczne afiliacje. Problem pojawia się wtedy, gdy jedni współautorzy są realni, a inni są tylko wirtualnym tworem – pospolitymi nazwiskami, których nie da się przypisać do konkretnych osób, z afiliacjami, które nie znajdują potwierdzenia w rzeczywistości.
A tymczasem to właśnie afiliacje zapewniają wiarygodność publikacji. Badanie przeprowadzone na uniwersytecie z grupy Ivy League – albo firmowane przez choćby jednego autora z którejś z najbardziej prestiżowych uczelni - będzie bardziej wiarygodne niż identyczne badanie, którego wszyscy autorzy są powiązani z uczelniami, o których nikt nigdy nie słyszał. Dlatego tak często badacze z mniej znanych instytucji starają się współpracować z badaczami ze znanych uczelni. Pozostaje tylko kwestia motywacji.
Czym innym jest bowiem współautorstwo badań i publikacji, a czym innym uwzględnianie naukowców na liście współautorów bez ich faktycznego udziału w prowadzeniu badań czy pisaniu tekstu. Tymczasem każda z osób wymienionych na liście współautorów powinna być w stanie wykazać i udowodnić swój udział w badaniach – jeśli tak nie jest, oznacza to podstawę do wycofania tekstu z uwagi na wątpliwości co do jego autorstwa.
Autorstwo na sprzedaż
Coraz częściej kontakt z naukowcami nawiązują osoby, które prawdopodobnie współpracują z tzw. fabrykami artykułów lub serwisami umożliwiającymi sprzedaż/kupno miejsca na liście współautorów. Tutaj celem podjęcia współpracy jest motyw finansowy. Naukowcy mogą otrzymywać propozycje na skrzynkę mailową, poprzez media społecznościowe oraz serwisy typu Researchgate czy Academia.edu.
Jeden z naukowców otrzymał maila o następującej treści[iii]:
Dear Researchers,
We are pleased to invite the researchers in various fields who are interested to be co-Authors on high level papers in reputable publishers such as:
Wiley, Elsevier, Taylor & Francis, IEEE, Springer
To send the phone number on whats app or emails, and their research interests, to share the available title, abstract of papers and the possible postions.
Our Whatsapp number: [removed]
All papers are published in journals with impact factor and Q1 or Q2 rank on scimago.
Best regards
For example after send information to us will be send under information by whats app to you according your fields :
Journal names :
Link web site :
Link on SJR(scimagojr.com):
LINK WOS (https://mjl.clarivate.com/):
Position available with price that (price per position will be define according publisher , Q on SJR and impact factor then is between 100-800 USD )
IMPORTANT ISSUES : about all position then available after book just need send information authors and academic address and up to online not need pay even 1 USD and you should be pay payment of position then booked by you up to maximum 7 days after send link online and pdf of paper to you.
Ale maile zachęcają nie tylko do kupienia określonej pozycji wśród współautorów gotowych tekstów, mogą także zachęcać naukowców do sprzedaży współautorstwa we własnych publikacjach[iv]:
Czy warto angażować się w tego typu współpracę? Zdecydowanie nie.
Problem z afiliacjami
Wykorzystywanie fałszywych afiliacji, w połączeniu z brakiem instytucjonalnego adresu e-mail oraz brakiem lub nadmierną liczbą utworzonych profili ORCID może sugerować brak wiarygodności danego współautora. A w konsekwencji podważenie wiarygodności wszystkich (i faktycznie, i rzekomo) współpracujących z nim naukowców. Praktyka ze stosowaniem licznych nieinstytucjonalnych maili oraz profili ORCID jest zresztą powiązywana z działalnością fabryk artykułów[v].
Dlatego tego typu oszustwa nie są natychmiast rozpoznawane? Otóż okazuje się, że umieszczenie fałszywej afiliacji jest zaskakująco łatwe. Czasopisma zwykle jej nie sprawdzają – nie kontaktują się z daną uczelnią, aby sprawdzić, czy dany autor faktycznie tam pracuje lub pracował. Tym bardziej, że nie podaje instytucjonalnego adresu do korespondencji, a jedynie prywatny, utworzony w którejś z popularnych domen (gmail.com, yahoo.com). Oczywiście korzystanie z nieinstytucjonalnego adresu może mieć wiele innych przyczyn (np. osoby, które niedawno zmieniły pracę albo niedługo zamierzają odejść z danej uczelni), niemniej powinno się wtedy sprawdzać afiliację bardziej skrupulatnie.
Tego typu oszustwo badał zespół z Vivienne C. Bachelet na czele. Analizowano artykuły opublikowane w 2016 roku i zaindeksowane w Scopus przez naukowców, którzy podali chilijskie uniwersytety jako afiliację. Dane z afiliacji porównywano z bazą ORCID i instytucjonalną bazą danych (choć założono, że oba te źródła mogą również zawierać błędy).
Rezultaty badania opublikowano w Learned Publishing w 2019 roku[vi]. Okazuje się, że aż w 38% przypadków afiliacja autora nie mogła zostać zweryfikowana. Badacze sugerują, aby używać identyfikatorów ORCID jako sposobu na weryfikację powiązań między osobami a jednostkami naukowymi.
ORCID pomógłby zweryfikować oszustów?
Opracowane w 2012 roku narzędzie Open Researcher and Contributor ID (ORCID) jest wymagane przy zgłaszaniu tekstów przez wiele liczących się czasopism. I w teorii mogłoby to być doskonałe narzędzie do weryfikowania wiarygodności autorów, gdyby nie fakt, że system jest bardzo podatny na manipulacje. Posługiwanie się ORCID przez autora nie jest jednoznaczne z jego wiarygodnością – ani wiarygodnością zgłoszonego przez niego tekstu.
Serwis jest pełen kont pustych oraz zmultiplikowanych, dotyczących tych samych nazwisk – i w żadnym przypadku nie da się jednoznacznie zidentyfikować naukowca. Konta tego typu mogą być jednorazówkami, tworzonymi przez pracowników fabryk artykułów – wykorzystywanymi tylko do zgłoszenia publikacji.
Chińskie przykłady handlu współautorami
Temat zewnętrznych firm, które sprzedawały współautorstwo w gotowych artykułach naukowych, szczegółowo opisano w Science w 2013 roku w tekście China’s Publication Bazaar. Za kilka-, czy kilkanaście tysięcy dolarów każdy zainteresowany badacz mógł kupić sobie pierwsze lub drugie miejsce na liście współautorów publikacji, które miały się ukazać w indeksowanych w Scopus czy WoS czasopismach. Zajmowały się tym agencje szukające naukowców, których teksty zostały zaakceptowane do publikacji (i gotowych do dopisania kilku dodatkowych osób) oraz naukowców, którzy nic nie napisali, ale musieli wykazać się publikacjami w swoim dorobku. Ale zakres usług, za które gotowi byli zapłacić chińscy naukowcy, aby mieć tekst opublikowany pod swoim nazwiskiem w międzynarodowym czasopiśmie, jest znacznie obszerniejszy.
Wykorzystywane są na przykład splagiatowane teksty – opublikowane w języku chińskim i przetłumaczone na angielski, czy teksty pisane przez autorów „widmo” (ghostwriting), bazujące na niewiadomego pochodzenia lub sfabrykowanych danych. Oczywiście są też strony, które udostępniają cały katalog gotowych tekstów – wystarczy wybrać ten, którego dana osoba chciałaby być współautorem. Przykłady z Chin obejmują serwisy takie jak Sciedit, Wanfang Huizhi, MicroSCI, H&G IES, Jiecheng Editing and Translation (firma podobno kupowała dane od narodowego laboratorium w prowincji Hunan i na ich podstawie fabrykowała teksty).
Działania fabryk tekstów i agencji, które pośredniczą w płatnym zapełnianiu miejsc na liście współautorów, obejmują nie tylko autorów. Niewykluczone, że zaangażowani są tu też redaktorzy czasopism, bowiem w wielu przypadkach sprzedaż współautorstwa dotyczyła tekstów, które przeszły już proces peer-review i – na finalnym etapie przed publikacją, nagłe pojawiali się kolejni autorzy, co powinno wywołać pewne wątpliwości.
Sprzedaż tekstów nie tylko dla chińskich badaczy
Rynek pisanych na żądanie tekstów naukowych oraz sprzedaży współautorstwa publikacji już dawno wyszedł poza Chiny. W Rosji działa firma International Publisher (http://123mi.ru/), która gwarantuje publikację w indeksowanym czasopiśmie, jest irański serwis Teziran (https://teziran.org/) czy operujący z Rygi serwis Science Publisher (https://science-publisher.org/).
Przy zakupie współautorstwa gotowych tekstów naukowych, wyższą cenę uzyskuje pozycja pierwszego lub drugiego autora. Pierwszy autor uznawany jest za autora wiodącego i/lub autora korespondencyjnego – i w takim przypadku przyjmuje się, że kolejność współautorów wynika z wkładu pracy. Ale są też dyscypliny, w których autorem wiodącym/korespondencyjnym (senior author) jest ostatnia z wymienionych osób, albo i takie, w których autorzy występują w kolejności alfabetycznej.
Podsumowanie
Chiny w ostatnich latach były bohaterem licznych skandali związanych z nieuczciwością naukową. W 2017 roku czasopismo Tumor Biology wycofało 107 artykułów chińskich naukowców z uwagi na sfabrykowane dane, pochodzące z fabryki artykułów. Science podaje, że od stycznia 2020 roku wycofano kilkaset artykułów badaczy afiliowanych przy chińskich szpitalach, podejrzewanych o korzystanie z usług firm zewnętrznych. Jak chińskie władze próbują walczyć z problemem? Przede wszystkim przez upublicznianie prowadzonych dochodzeń wobec naukowców oraz karami – zablokowaniem finansowania badań, utratą grantów i awansu zawodowego.
Proceder zakupu lub sprzedaży pozycji współautora nie jest łatwo ujawnić – przede wszystkim z uwagi na to, że w zasadzie nie ma tu ofiar. Każda z zainteresowanych stron zyskuje: i faktyczny autor, i rzekomi współautorzy, potencjalnie także redaktorzy i wydawcy czasopism, a już na pewno firma, która pośredniczyła w transakcji. Środowisko naukowe też nie wypracowało skutecznej metody. Wszelkie rekomendacje, zalecenia czy środki kontroli okazują się niewystarczające. Najczęściej o oszustwach w kwestii autorstwa dowiadujemy się po fakcie, gdy artykuł jest wycofywany po publikacji. Przydałyby się jednak narzędzia, które mogłyby wykrywać tego typu teksty zanim zostaną upublicznione.
[i] Defining the Role of Authors and Contributors, International Committee of Medical Journal Editors, https://www.icmje.org/recommendations/browse/roles-and-responsibilities/defining-the-role-of-authors-and-contributors.html (dostęp: 10.11.2022).
[ii] Polityka wydawnicza, Medical Communications Sp. z o.o., http://mcjournals.com/polityka-wydawnicza/ (dostep: 10.11.2022).
[iii] Paying for co-authorship, Reddit, https://www.reddit.com/r/academia/comments/sapiod/paying_for_coauthorship/ (dostęp: 10.11.2022).
[iv] Hyndman R.J., Ci-authorship for sale, https://robjhyndman.com/hyndsight/coauthorships-for-sale/ (dostęp: 10.11.2022).
[v] Schneider L., The full-service paper mill and its Chinese customers, For Better Science, https://forbetterscience.com/2020/01/24/the-full-service-paper-mill-and-its-chinese-customers/ (dostęp: 10.11.2022).
[vi] Bachelet, V. C. et al., Misrepresentation of institutional affiliations: The results from an exploratory case study of Chilean authors, Learned Publishing, 2019, Vol. 32, Iss. 4, s. 335-344, https://doi.org/10.1002/leap.1257