Drużyna Raptors z Politechniki Łódzkiej po raz kolejny wzięła udział w niezwykle trudnej i wymagającej rywalizacji toczącej się na pustyni w południowym Utah w Stanach Zjednoczonych. Zaprojektowany przez studentów łazik marsjański zajął czwarte miejsce na świecie.
W University Rover Challenge (URC) wzięło udział 36 zespołów z 10 krajów. Finalistów wybrano z rekordowej liczby 95 zespołów. - Udział w zawodach jest niesamowicie wyczerpujący. Wyjazd do Stanów Zjednoczonych poprzedzają intensywne przygotowania i testy robota, którego trzeba następnie rozebrać w celu bezpiecznej wysyłki - mówi Mateusz Kujawski, lider drużyny.
University Rover Challenge to najbardziej prestiżowy na świecie konkurs studenckich drużyn w dziedzinie robotyki kosmicznej. Tegoroczne zawody odbyły się na przełomie maja i czerwca.
- Czujemy, że jesteśmy na bardzo wysokim poziomie technologicznym. Mamy systemy, których większość drużyn nie wykorzystuje, co znacznie ułatwia nam operowanie robotem. W tym roku bardzo mocno pracowaliśmy w zakresie oprogramowania i elektroniki robota - mówi Łukasz Chlebowicz, jeden z programistów. W tym roku drużyna poświęciła też bardzo dużo uwagi systemom lokalizacji, wizji oraz autonomii robota. Równie mocny nacisk położono na badania geologiczne. Odpowiedzialni za to byli doktoranci z Uniwersytetu Łódzkiego.
Konkurs składał się z 5 konkurencji, w tym czterech terenowych odbywających się na pustyni obok stacji MDRS. Każda z konkurencji trwała od 25 do 55 minut i dotyczyła wszystkich aspektów, jakie robot marsjański mógłby wykonywać po wylądowaniu z astronautą na czerwonej planecie - pobierania próbek gleby, operowania na panelu, jazdy po trudnym terenie z dostarczaniem przedmiotów w wyznaczone punkty oraz jazdy autonomicznej.
- Z przebiegu konkursu jesteśmy bardzo zadowoleni. Byliśmy dobrze zorganizowani, co owocowało bardzo krótkimi czasami przygotowania robota przed startem - każdy miał swoje zadanie i wiedział, co ma robić. Nawet sędziowie byli pod wrażeniem naszej organizacji pracy. Niestety, w trakcie konkurencji popełniliśmy kilka błędów, przez co straciliśmy kilka cennych punktów - mówi Kacper Andrzejczak, operator łazika.
Ostatniego dnia łazikowi przydarzył się niespodziewany wypadek podczas konkurencji trudnego przejazdu. Łazik przewrócił się i spadł z 20 metrowego zbocza do szczeliny. – Myśleliśmy, że po upadku uszkodzenia są znacznie poważniejsze, jednak w nocy udało nam się doprowadzić robota do stanu funkcjonowania. Największym wyzwaniem był urwany wał od chwytaka. Ponieważ najbliższy warsztat znajdował się 250 km od nas, byliśmy zdani tylko na naszą pomysłowość i zestaw naprawczy, który zabraliśmy że sobą - mówią Luiza wieczorek i Wiktor Piech, którzy obserwowali całą sytuację z odległości kilkunastu metrów.
Drużyna po powrocie rozpoczyna przygotowania do Europejskiej edycji zawodów, która odbędzie się w Polsce we wrześniu.
Udział w zawodach dofinansowano z budżetu Miasta Łodzi.